Cały czas spływają na naszą infolinię różne zapytania w sprawie kontroli dokonywanych przez organy nadzoru rynku w sprawach dyrektyw Nowego Podejścia (dyrektywy mówiące o oznakowaniu znakiem CE). Poziom kontroli jest bardzo różny jednak, nieznajomość przepisów przez kontrolerów jest dość uciążliwa, niestety powszechna, a nawet można stwierdzić, że za powszechna.
Można powiedzieć, że „królami skarg” jest Państwowa Inspekcja Pracy. Z jednej strony ilość skarg może być spowodowana wielkością tej instytucji, z drugiej strony na pewno inspektorzy sami mocno pracują na miano, problemu rynkowego. Chyba najczęstszy zarzut dotyczący tej instytucji to niczym nie poparte, konieczności wprowadzania zmian w maszynie ze względów bezpieczeństwa. Pracownicy PIP, nagminnie tworzą wymogi, o które nie mają uzasadnienia w przepisach zasadniczych (dyrektywach Nowego Podejścia, które są transponowane na poziom ustawodawstwa krajowego), normach zharmonizowanych, oraz normach krajowych. Można jasno powiedzieć, że tworzenie sztucznych barier jest domeną tej instytucji. Inny częsty problem, to złe klasyfikowanie wyrobów, wymaganie działań jednostek notyfikowanych kiedy ich udział jest niekonieczny.
Drugą instytucją, która jest problemem przedsiębiorców jest Inspekcja Handlowa, która w gruncie rzeczy specjalizuje się w sprawdzaniu etykiet, tabliczek znamionowych, instrukcji. I tu też można mnożyć przykłady bezmyślności urzędniczej np. próba przeprowadzenia zrywalności etykiet za pomocą paznokcia, zamiast odpowiedniego rozpuszczalnika, szmatki i wod. Inny częsty problem to nie rozpoznawanie obowiązków importera, upoważnionego przedstawiciela czy producenta.
Na świecie instytucje nadzoru rynku mają działać ku zwiększaniu bezpieczeństwa, w Polsce instytucje nadzoru mają wystawiać jak najwięcej i największe mandaty, co szkodzi głównie naszemu rynkowi lokalnemu. Może doczekamy czasów, że urzędnik wzorem innych krajów, będzie pomagał a nie szkodził.
Szymon Maliński CE-maszyny.pl